musisz byc albo niepoprawnym romantykiem,albo totalnym swirem, aby nie myslec o konsekwencjach
Po pierwsze kazdy człowiek ma potrochu jednego i drugiego, bez tego bylibyśmy szarą, niczym nie różniącą się masą miecha. Po drugie mówimy o grach, a jako że nie podłanczamy sobie [jeszcze] 220V i kubła zimnej wody żeby lepiej odczuwac efekty gry w Quakea to konsekwencje grania nie są aż takie tragiczne - agresja, znieczulica i inne ew. schożenia na tle nerwowym.
Fabula gry nie nadaje sensu jego istnienia(tzn swiata).To tylko jakis fragment ogromnej calosci... koniec jednej przygody (czy fabuly pewnej gry) nie musi wcale oznaczac konca swiata...
Nie zgodze się z tym - świat gry moze być piękny i ogromny, ale jesli nie będziesz poruszał się po ściezkach ustalonych przez fabułę to będziesz stał w miejscu, będziesz jedynie cichym obserwatorem, nie mającym zadnego wpływu na otachające Cię środowisko. W innym przypadku stojąc w miejscu i pozwalając toczyć się fabule własnym torem swoją bezczynnością/obojętnością mógłbyś doprowadzic do zniszczenia świata > pomysl co by było gdyby Cloud zapadł w śpiączke na dworcu kolejowym tuż po rozpoczeciu przygody.
Nie podałem przykładu z wcieleniem się w bad guy'a z jednego, prostego powodu. Mało jest gier, w których negatywny bohater zaciekawił mnie w tym stopniu, żebym zechciał się w niego bezpośrednio wcielić.
Eeeeno, co Ty mówisz, przecież Ci źli to kwintensencja fabuły, a tym samym i gier. Swoją chorą, psychopatyczną osobowościa, swymi czynami kreuja główny wątek fabularny. Ich obecność jest wręcz koniecznadla dla istnienia i kreacji tych dobrych. Pomyśl kim byłby Cloud bez Sepha, Zidane bez Kuji...
Zresztą to ciekawy problem - zwróćcie uwagę, że pomimo faktu, że źli są w grze niezbędni to mało kto chce się w nich wcielać. Czemu się pytam? Bo przeważnie źli dążą do zniszczenia uniwersum, a my podświadomie stawiamy sobie za cel jego uratowanie. Innymi słowami chcemy byc dobrzy. Czemu? Może z powodu norm etycznych w których zostalismy wychowan, a może taki wzorzec postępowania przyswoilismy przez samo granie. I koło się zamyka.
Włąsine o tym ciągle mówie... gra jest ograniczona fabułą...
Czy to źle
Zauważ że fabuła oprócz mniejszej lub większej liniowości narzuca Ci jakiś cel, coś do czego dązysz, coś co popycha Cie do przodu i pozwala spędzić kolejną godzinę przy ekranie. Jesli gra była oceanem nieograniczonych mozliwości, idyllą w której mógłbyś robić co tylko Ci się podoba, bez rzadnych ograniczeń prędzej czy później znudziłaby Ci się - czemu? IMHO mógłys robić tyle rzeczy że sam nie wiedziałbyś co robić.
Zauważ, że identycznie jest w rzeczywistości - normy etyczne, rodzina, system społeczny, praca/szkoła - z góry narzucają Ci ścieżkę według której powinneś postępować, która jest niczym jak fabułą... scenariuszem Twojego życia.
Powiesz nieprawda, masz wybór, to zadna fabuła. OK, rzuć szkołę, pozbądź się całej kasy i lataj po ulicy z gołym tyłkiem, albo siedź nago w śmietniku - zobaczymy jak długo wytrzymasz, ale bądź pewny że prędzej czy później Ci się to znudzi. Idenycznie jest z grami.