Tekken 5

Recenzje gier z systemu PlayStation 2 opublikowane na łamach serwisu PSEmu.
Awatar użytkownika
Yohokaru
Senior
Senior
Posty: 192
Rejestracja: 15 lutego 2011, 14:51

Tekken 5

Post autor: Yohokaru »

Obrazek

Tytuł gry: Tekken 5

Wydawca: Namco

Premiera: czerwiec 2005

Gatunek: Bijatyka


Prawdą jest, że jeśli napiszę coś złego o wspomnianej wyżej grze, to będę chyba najbardziej poszukiwanym człowiekiem na całym globie. Myśl ta, wręcz zachęciła mnie do wklepania kilku słów na klawiaturze, bo obok „piątego turnieju żelaznej pięści” nie można przejść obojętnie. Zwłaszcza jeśli kilka lat temu każdy z nas grał z wypiekami na twarzy w trzecią część Tekkena. Legenda powróciła po raz kolejny i atakuje z podwójną siłą. ARE YOU READY? FIGHT!

Zaczynamy nietypowo, bo od chwili spędzonej z kosmiczną minigrą od Namco, która nawiązuje do czasów, gdy na topie były automaty do grania. Wrzucałeś złotówkę i bawiłeś się na motorach, kierownicach czy innych dziwacznych kontrolerach. Sam straciłem nieraz w Przyjezierzu złotówki na kopanie mord innym w Tekken 3 i jeździe na ścigaczach w Cyber Cycles tak samo zresztą od Namco. Wracając do kosmicznej strzelaninki, to możemy z niej po szybciutkim ładowaniu wyjść, aby w końcu zacząć zabawę z „piąteczką”.

Gdy już w końcu jesteśmy w grze mamy oczywiście kilka zapewne znanych wszystkim trybów rozgrywki. Story Mode to historie bohaterów gry, które opowiadają, dlaczego znaleźli się w turnieju. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak ciekawe, gdyż przykładowo Raven ma zamiar dowiedzieć się więcej na temat organizacji Mishima Zaibatsu, a Christie pragnie znaleźć antidotum dla swojego ojca. Śmieszne w tym wszystkim, jest to, że gdy postacie rozmawiają ze sobą, to gdy każda mówi w innym języku lub dialekcie reliktowym(zwierzęta) to one się rozumieją. Jakaś paranoja, ale do rozgrywki ma tyle co piernik do wiatraka. Po zakończeniu standartowych ośmiu walk (ósma z Devil Jinem zawsze) pojawia się główny boss, czyli Mishima Jinpachi. Jest to półczłowiek, półdemon, który nie dość, że na pierwsze przechodzenie gry jest bardzo trudny, to jeszcze w żaden sposób nie można go odblokować, gdzie w Dark Resurection na PSP ta możliwość już jest. Got damn it!

Arcade Mode już się różni od tego znanego z poprzednich odsłon. Wybieramy postać i w niekończącej ilości walk nią staramy się osiągnąć najwyższą rangę w systemie wartości znanym z Virtua Fighter. Oczywiście, gdy już jesteśmy zmęczeni kopaniem tyłków, to możemy wyjść, a gra zapisze nasze postępy na karcie pamięci. Najpierw mamy 10-1 kyu, potem 1-10 dan, do czego dochodzą rangi dodatkowe takie jak Expert, Shihan, czy Champion. Walka z każdym z takich oponentów, w zależności od jego rangi jest łatwiejsza lub trudniejsza. Autorzy zmarnowali tutaj ogromne pole do popisu, gdyż ten system można było zastosować do trybu multiplayer, którego niestety nie ma. Szkoda, gdyż dla tej gry podejrzewam byłyby nocki zarwane, a tak to trzeba zwoływać wszystkich na dwadzieścia rundek w Versus Mode. Jeśli chodzi o tryby, to warto wspomnieć jeszcze o starym Survival, gdzie pasek życia nam stopniowo się regeneruje, a wynik to ilość wygranych walk. Time Attack to nic innego jak Story Mode bez opowieści przechodzony na czas.

Nowością natomiast jest system walutowy. Po każdej wygranej walce dostajemy określoną liczbę pieniędzy(w zależności od tego w jakim trybie gramy). Oszczędności te możemy wydawać na modyfikacje strojów dla naszych bohaterów, jak i nowe ciuszki dla nich. Lee w stylu Jacksona? Czemu nie, chociaż ja wolę pozostać przy standardowym wyglądzie, gdyż nie lubię grzebać w czymś, co jest dobre, ale jeśli ktoś lubi zielone misie panda(WTF?!) to jak najbardziej polecam.

Jeśli już jesteśmy przy postaciach. To wypada powiedzieć, że znajdziemy mieszankę bohaterów z wszystkich trzech części na PSX, plus bohaterów czwartej części. Jednak w piątej edycji „turnieju żelaznej pięści” pojawia się trzech zupełnie nowych awanturników. Feng to typowy koleś z klasztoru shaolin, który zabił swojego senseia. Ma mocne ciosy, ale przy tym porusza się z gracją(prawie jak Kratos mordując kolejnego boga). Jest trudny do opanowania, ale gdy już odkryjemy wszystkie sztuczki, to ciężko z nim wygrać nawet Eddym czy Hwoarangiem (wiem, bo mój kumpel nim szpanuje). Następna osobistość to wspomniany wcześniej Raven. Jest to ninja cichy zabójca, który uczestniczy w zamachu na dom starego Mishimy. Swoją drogą to wyglądem przypomina Wesleya Snipesa w filmie Blade. Przypadek? Nie sądzę, gdyż Lawa mogę porównać do Bruce Lee, a Leia do Jackiego Chana, ale wróćmy do naszego „kruka”. Gra się nim świetnie, ma dużo kopniaków i takich kombinowanych ciosów łączonych w stylu podobnym do Niny. Ostatnia persona to Kazama Asuka. Jest ona prawdopodobnie kuzynką Jina, która chce znaleźć zabójcę własnego ojca. Charakteryzuje się ciosami podobnymi troszkę do Jun i stosuje dużo łapanek, co uwielbiam u niej. W ogóle z twarzy podobna do niej jest, więc można przypuszczać, że to jest jej matka.

W tym momencie warto odnieść się do samych walk, które teraz są o wiele dynamiczniejsze niż to było w części trzeciej. Jest na tyle szybko, że w ciągu dwóch godzin grania w arcade rozegrałem ponad 100 walk, co oznacza, że nawet te kilka minut przed wyjściem do szkoły można solidnie zagospodarować;). Każda postać ma ciosy przeniesione z poprzednich części, więc nie jest trudno się połapać o co w tym chodzi. W dodatku każda z nich ma spory pakiet nowych uderzeń co daje powód, aby wejść do Practice Mode i wyuczyć się kilku kombinacji. Gra się nie nudzi i uważam, że razem z Virtua Fighter 4: Evolution i Soul Calibur 3(no może jeszcze Bloody Roar 3) na polu bijatyk rządzi.

Jednak jest pewna rzecz, która wybija tą produkcję nad wszystkie inne. Jest nią tryb Arcade History, w którym możemy zagrać w automatowe edycje wszystkich części z PSX. Przez to gra jest jeszcze bardziej grywalna, a nie wierzę, że znajdzie się taka osoba, która choć na chwilkę nie zapali Tekkena 3, żeby zagrać kilka walk, czy choćby pooglądać filmiki z gry.

Myślicie, że to koniec atrakcji dodatkowych? Tych dobrych niestety tak, ponieważ autorzy do gry dorzucili zręcznościową grę z udziałem Jina pt. „Devil Within”. Jest ona nudna jak flaki wołowe, bo co daje skok, skok, kopnięcie, bieg, no i jeszcze skok. Wprawdzie jest możliwość zmiany w Devil Jina, ale i tak to razi. Te głupio wykreowane pomieszczenia laboratoryjne i stada głodnych krwi Jack-5. Panowie, ja kupiłem Tekkena i to mi wystarczy. Ja znam waszą szczodrość, ale bez przesady.

Doszliśmy do sedna sprawy jaką jest grafika w opisywanej grze. Ja odpalając Tekkena poczułem, że to nie PS2 to obsługuje, a jakiś nextgen. Wszystko jest na swoim miejscu. Te cudne areny, prerenderowane filmiki, falujące włosy zawodników, jak i ich wygląd po prostu przerażają. I to wszystko w niezmiennej liczbie sześćdziesięciu klatek na sekundę, czego wtedy wiele gier mogło pozazdrościć(no nie wiem… wspominany już wielokrotnie NFS: Most Wanted). Z dźwiękiem jest już trochę gorzej, a ta słabość tyczy się muzyki w walkach. Nie jest jakaś specjalnie dobra(ale gdzie są gitary;)), jednak nie schodzi z schematu, który obserwujemy w każdej wydanej bijatyce. Za to na pochwałę zasługuje wkład aktorów, którzy podkładali głosy postaciom(ta japońska mowa… cud, miód i orzeszki). Każda postać mówi w swoim ojczystym języku, czego efektem jest nadmieniona wcześniej zależność w Story Mode, ale mam nadzieje, że to był tylko śmieszny żart.

Zamiast tego tekstu, mógłbym napisać trzy słowa: Nieskończone źródełko miodu. Tak naprawdę jest, gdyż Tekken 5, stanowi klasę samą w sobie i każdy posiadacz PS2, który myśli o turniejach, z mamą, tatą, wujkami, ciotkami, kuzynami i dziadkami, musi mieć tą grę w własnej kolekcji, zwłaszcza, iż 50 złotych na nową, lśniącą płytkę, to nie jest wielki wydatek.

PLUSY:

- prawie wszystko

MINUSY:

- brak multiplayera

Grafika: 10/10

Dźwięk: 8/10

Grywalność: 10/10

Ocena: 9+/10



Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
krzyhox
Junior
Junior
Posty: 10
Rejestracja: 24 sierpnia 2012, 13:02

Post autor: krzyhox »

Piękna recenzja ;).
ODPOWIEDZ