winter_mute pisze:A ja ostatnio odwiedziłem Midgar, Kalm i Nibelheim szóstej generacji, a to dzięki uprzejmości Dirge of Cerberus: Final Fantasy VII, gry moim zdaniem niedocenionej, niesłusznie skalanej i okrzykniętej kichą, bo... tak, gra jest liniowa i ograniczona do bólu, ale przepraszam czy FF7 nie był liniowy, był i nikt nie narzekał... czy tytuły pokroju Gears of War, czy Halo w trybie single nie są ograniczone - są, więc przepraszam bardzo, o co to halo?
"Liniowość" - to jest ciekawe zagadnienie - recenzenci nigdy nie wypiszą takiej wady przy znanych tytułach (od siebie dodam God of War - też jest liniowy).
Wracając do tematu - dorwałem ostatnio piracką wersję demo (*) gry Bleach: Soul Carnival na PSP. I jestem niewiarygodnie mile zaskoczony.
Co tu dużo mówić/pisać – gry na podstawie japońskich "bajek" nigdy nie należały do najlepszych. Często były to budżetówki (a przynajmniej takie odnoszę wrażenie…), nudne, proste, mało ambitne, wtórne, przeznaczone wyłącznie dla fanów. Przykładów jest mnóstwo – chociażby gry z serii Dragon Ball czy Naruto.
Od czasu do czasu jednak, pojawiają się perełki, które są ciekawą/dobrą propozycją nawet dla niedzielnych graczy (!). Taki właśnie jest Bleach: Soul Carnival. Demo oferuje tylko przedsmak tego co nas czeka (3 pierwsze poziomy, każdy z nich zakończony walką z bosem), a już teraz śmiem twierdzić, że będzie to jedna z lepszych produkcji na tą przenośną konsolę.
Trailer
Ciekawa grafika 2D, całkiem dobra oprawa audio, dopracowany system kombosów, duża liczba przeciwników, walki z bosami, niesamowita grywalność oraz ogólna "prostota" rozgrywki (znana chociażby z NES'a). Czegoś takiego brakuje/brakowało na PSP. Niestety jest jeden mały problem - nie ma żadnych oficjalnych informacji dotyczących daty premiery gry w Europie . Oczywiście taki stan rzeczy może się zmienić (np. gry z serii Naruto pojawiły się w angielskiej wersji językowej), ale czy na pewno? Czas pokaże…
(*) Piracka wersja demo – czasami dema na PSP pojawiają się w postaci UMD, rozdawane (za darmo) na różnych imprezach (typu KOIF - polski turniej Tekken 5, w którym miałem przyjemność uczestniczyć) i nie są dostępne dla szerszego grona (nie można ich legalnie pobrać z internetu, w zasadzie nie wiem dlaczego).
Command & Conquer: Red Alert 3
Rozczarowanie. Z różnych recenzji wynikało, że otrzymaliśmy kawał dobrego rts-a. Tymczasem – jest bardzo źle. Gra przypomina genialną strategię Lord of the Rings: The Battle for Middle-earth I/II (ten sam silnik graficzny), w rzeczywistości jednak, nie dorasta jej do pięt.
Wady:
- zachowanie jednostek – (tragedia) niemal zawsze "patrzą" jak coś je atakuje, nigdy nie zareagują, nawet po zmianie taktyki na „agresywną”.
- źle zrównoważone siły – tutaj dwa poważne zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy samych jednostek (np. ruskie mają rakietnice, które z dość dużej odległości mogą atakować skutecznie niezauważone, niszcząc paroma strzałami (!) budynki i jednostki), a drugie - zasad. Papier/nożyce/kamień. Tak wku… denerwujących reguł jeszcze nie widziałem. Jedna jednostka klasy średniej („kamień” - kosztująca 150$) może bez problemu zniszczyć 8 innych, nawet tych najsilniejszych („nożyce” - kosztujących 500$ za 1 sztukę). Ok, rozumiem, że 1 vs 1 lub nawet 1 vs 3 jest równoznaczne z przegraną tych „nieprzystosowanych” do odpowiedniego ataku , ale 1 vs 8 to już dla mnie przesada.
- dodatkowe power-up’y kupowane za punkty – i nawet to spierniczyli np. można wysadzić praktycznie całą główną bazę przeciwnika klikając tylko na jedną ikonę.... chore.
- brak zoom’u – jakiś żart? Dlaczego tak oczywistej rzeczy zwyczajnie nie ma?
- chaos w rozgrywce – każda jednostka posiada umiejętności specjalne, które powinny być wykorzystywane w trakcie walki. Jednak z powodów graficznych (m. in. brak wspomnianego zoom’u) uniemożliwia swobodne i dokładne sterowanie. Nawet skróty klawiszowe niewiele tutaj pomagają.
- AI przeciwnika – na najniższym poziomie trudności, komputer po 5 min. wysyła „coś” do ataku (chociaż miałaby to być jedna jednostka, to i tak wyśle, niezależnie czy ma to jakiś sens, czy nie).
- tutorial – za przewodników mamy 3 czołgi (aliancki, rosyjski i chiński). Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie żałosny, drętwy i na maxa wymuszony humor (przy okazji - akcent rosyjski jest też do d…). Gdybym zaczynał swoją przygodę od samouczka, na pewno na nim by się skończyła.
- cena – ok. 129 zł
Zalety (…jakie zalety? :D):
+ da się ją odinstalować
+ da się ją sprzedać na allegro
+ da się o niej szybko zapomnieć
…a tak serio
+ audio - całkiem dobra muzyka
+ umiejętności specjalne jednostek
+ szybkość działania (stary silnik robi swoje)
+ …ewentualnie jeszcze grafika i przerywniki filmowe (chociaż aktorstwo jest mizerne)
Szczerze mówiąc, nigdy nie miałem styczności z serią Red Alert. I właśnie dlatego wystawiam ocenę
6-/10 (znając mnie, gdybym znał wcześniejsze odsłony, ocena byłaby jeszcze niższa).